niedziela, 14 października 2012

Rozdział I - Prawda

Obudziła się w jakimś pokoju z potwornym bólem głowy. Chciała wiedzieć, czy wczoraj to był sen. Popatrzyła na swoją rękę. Z rany powoli sączyła się krew. Gdzie jest jej wybawca? Gdzie jesteś Shun? Z trudem przypomniała sobie wydarzenia z ostatnich dni. Wszystko jakby pokrywała gęsta mgła. Popatrzyła na zegarek- 8.00. Było jeszcze wcześnie. Wstała. Rozejrzała się po pokoju. Kanapa, na której spała wydawała się mała. Obok stała niska szafka, krzesło, stolik, zniszczone ściany. I tylko jedno zabrudzone okno, przez które nieśmiało przedzierało się słońce. Bała się je otworzyć, bo pamiętała słowa swojego opiekuna: Zło czai się wszędzie!
- Przecież dziś są moje urodziny!- powiedziała sama do siebie.
-Zgadza się. To znaczy, że stajesz się coraz silniejsza- powiedział Shun, opierając się o framugę drzwi. Nie zauważyła, kiedy wszedł. On i ten przeklęty styl ninja!
-Może w końcu powiedziałbyś o co w tym wszystkim chodzi! Przez tydzień jeździmy w nieokreślonym kierunku, a ty milczysz! Shun! Proszę, powiedz!
-Dobrze, ale słuchaj, bo powiem tylko raz- powiedział oschle- dokładnie 16 lat temu, gdy się urodziłaś Zło wydostało się na świat. Mój pan, Deval wybrał ciebie, abyś stała na straży Dobra. A moim zadaniem jest cię bronić, bo Amerach czyha na twoją moc. Nawet nie wiesz, jaka jesteś potężna. Od teraz twoje życie nie będzie przypominało tego, które wcześniej wiodłaś. Zaczęła się niebezpieczna gra, w którą zostałaś wplątana. A ja muszę ci pomóc.
-Ja? To znaczy, że jestem jakąś… czarodziejką?
-Można tak to ująć.
Wyobrażała sobie swoja przyjaciółkę- Shiroki, gdyby dowiedziała się o tym. Jej śmiech pobrzmiewał w uszach dziewczyny nieprzyjemnym echem.
Shun jakby odczytał jej myśli:
-Nigdy nikomu o tym nie mów. Amerach może przyjmować postać ludzką. Pamiętaj o tym.
Kiwnęła niespiesznie głową. Nagle z nią zaczęło dziać się coś dziwnego. Cały świat zaczął się rozmywać, a barwy zdawały się blednąć.
-Kręci mi się w głowie…- upadła na ziemię. Shun zaraz był przy niej. Teraz z rany wypływał potok krwi. To dziwne, że jeszcze nie straciła jej całej. Shun delikatnie ją podniósł i położył na kanapie. Usiadł obok niej i przyłożył swoją rękę na ranę. Prawie się zagoiła. On nie miał takiej mocy jak Ta Dziewczyna. Spojrzał na nią z troską i delikatnie się uśmiechnął.

0 komentarzy: