Była w podziemiach. Wokół niej dogasające
pochodnie tworzyły krąg. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny i… śmierci.
Kilka kroków przed nią stał człowiek bez twarzy. W mgnieniu oka pokonał
dzielącą ich odległość i zaczął ją dusić. Ostatkiem sił wyrwała mu się i
pobiegła w nieznanym kierunku. Dogonił ją i złapał tak mocno, że jego paznokcie
wbijały się w skórę dziewczyny aż po kości.
-Puszczaj mnie! Zostaw!
-Amanda! Słyszysz mnie?- Bestia zaczęła nią
potrząsać. Bezskutecznie próbowała się uwolnić ze stalowego uścisku.
Otworzyła oczy. Nad nią stał Shun.
-Och… To tylko zły sen- opadła na poduszkę.
-Sen? A co dokładnie ci się przyśniło?-
spytał przysiadając obok.
Amanda lekko przymknęła oczy i wrażenia
sprzed chwili powróciły. Usta wygięły się w grymasie strachu.
-Byłam w ogromnej pieczarze pod ziemią. Przede
mną stał człowiek bez twarzy. Zaczął mnie dusić, więc uciekłam. Ale mnie
złapał. I on tak mocno… Shun, on chciał mnie zabić!
-Jest źle. Bardzo źle. On rośnie w siłę-
powiedział zaniepokojony.
-Amerach?- spytała. Nigdy nie widziała u
niego strachu. Zawsze starannie skrywał swoje emocje, ale teraz…
-Shun, boję się. Powiedz, że to sen-
chciała to usłyszeć. Tak bardzo chciała, żeby powiedział, że to tylko sen. Że
za chwilę się obudzi i wszystko będzie dobrze.
-Niestety nie. Trzeba będzie mu stawić
czoła.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Shun wstał i poszedł
otworzyć.
-Runo!- Amanda radośnie rzuciła się
przyjaciółce na szyję.
-Cześć! Mogę ci kogoś przedstawić? To jest
Keith i Gus. A to Amanda i Shun.
-Hej, miło mi was poznać- uśmiechnęła się.
Zaczęli prowadzić ożywioną rozmowę. Chcieli nadrobić ten miesiąc, kiedy Amanda
poznała Shuna. Później nie było czasu żeby spotkać się z przyjaciółką.
Tylko Shun milczał.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz