- Amanda! Wstawaj!- Shun wyciągnął ją z
krainy snów.
-Co się dzieje?- spytała. Zauważyła, że jest
w samochodzie Shuna. Nie miała pojęcia, jak mógł przenieść ją z łóżka do auta
nie budząc jej.
- Musimy uciekać. Zło jest już bardzo
blisko. Za blisko.
Te słowa podziałały jak strumień zimnej
wody. Amanda od razu się obudziła.
-A gdzie reszta?
-Tu jesteśmy!
Teraz dopiero zauważyła, że reszta
siedziała obok niej. Keith był na miejscu pasażera.
-Gdzie teraz nas prowadzisz?
-Zobaczysz- odparł jak zwykle swoim
tajemniczym tonem. Jego twarz też nie wyrażała nic.
Blady księżyc świecił jej prosto w twarz.
Po policzku dziewczyny spłynęła jedna, samotna łza. Tak chciałaby być teraz z
rodziną. Czuć, że wszystko jest w porządku. Nie przejmować się niczym. Teraz
jest już za późno.
Zmęczona i przytłoczona przeżyciami
poprzednich dni, usnęła.
*
Obudziła się, gdy słońce już świtało.
-Dzień dobry- usłyszała głos Shuna.-
przyniosłem śniadanie.
-Dzięki-powiedziała sięgając po bułkę.- a
gdzie Runo?
-Razem z Keithem i Gusem jest w barze. Zaraz
przyjdą. Dziś czeka cię ciężki dzień-oznajmił siadając obok niej.
-Niby dlaczego?- zapytała.
-Nauka Zaklęć. Nauczysz się potężnego
Zaklęcia Przedostatniego i innych, mniejszych.
-Nudzisz!- przerwała mu.- nie możemy zrobić
dnia wolnego?
-Nie, bo Zło nigdy nie odpoczywa.
-Dobrze, dobrze, profesorze- odpowiedziała
z pełną buzią jedzenia.
-To nie są żarty!
Widząc złego nauczyciela, powiedziała:
-Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak
zabrzmiało. Głupio wyszło. Co się dzieje? Moja ręka! Ona parzy! Boli!- z oczu
popłynęły jej łzy.
-Pokaż! Widocznie zło cię zakaziło. Szybko!
Potrzebujemy Zaklęcia! Skup się. Musisz to poczuć.
Ciężko było jej się skupić, bo ręka
pulsowała ostrym bólem, ale udało się.
Oczy Amandy znów rozbłysły fioletowym
światłem.
-Świetnie!- pochwalił ją Shun.- Drugie zaklęcie
masz już za sobą!
-Jesteśmy! Czy coś nas ominęło?- z daleka
słychać było krzyk Runo.
-Tak! Moje drugie zaklęcie!- odpowiedziała
Amanda.
-Gratuluję- powiedział pełen uznania Gus.
-Starczy tego- krótko uciął Shun.- musimy
się śpieszyć. Zajął miejsce przed kierownicą i odpalił silnik.
Przez dwie godziny jechali w milczeniu.
Shun tępo wpatrywał się w jezdnię. Od długiego czasu nic nie mówił. Pasowała mu
taka cisza. Od hałasu bolała go głowa. Przyzwyczaił się do samotnego życia,
kiedy nie miał się do kogo odezwać. Cisza była jego przyjaciółką. W końcu
skręcił w drogę prowadzącą do lasu. Kilka kilometrów potem zatrzymał się.
-Wysiadamy- powiedział- tu będziesz uczyła
się zaklęć.
Amanda rozejrzała się. Była na pięknej
polanie. Wokół rosły stare drzewa liściaste. Polana była porośnięta zielonym,
soczystym mchem, z którego gdzieniegdzie wychylały się kwiaty. Od razu czuć
było magię tego miejsca. Słońce hojnie obdarzało swoimi promieniami wszystko i
wszystkich, którzy się tu znaleźli. Ptaki, a było ich mnóstwo, poukrywane w
gałęziach śpiewały swoje najpiękniejsze pieśni. W oddali słychać było szum
strumyka. Całe to miejsce było jakby odcięte od świata, niezależne. Żyło
własnym życiem. Drzewa dawały cień w upalne dni, a jeśliby się wsłuchać w szmer
liści usłyszałoby się historię sprzed kilkuset lat. Amanda okręciła się wokół
własnej osi z zamkniętymi oczami. Czuła promyki słońca, które przyjemnie
głaskały jej skórę.
-Tu jest idealnie- szepnęła tak, aby nikt
jej nie słyszał.
-No to zaczynamy!- krzyknęła Runo.
-Cicho bądź!- skarcił ją Shun.- tu wszystko
ma swoje oczy i uszy.
-Przepraszam- pisnęła i więcej się nie
odzywała.
-Dobrze.
Zacznijmy od zaklęcia najmniejszego. To jest to, którego użyłaś na Ameracha w
lesie. Znaczy na Keitha- dodał, gdy zauważył, że nie pojmuje.
-Acha- odparła.- na czym to polega?
-To powinnaś już wiedzieć. To Zaklęcie jest najsłabsze, ale ma swoje skutki. Wróg na dziesięć sekund jest otumaniony.
-Tylko dziesięć sekund?- spytała.
-To powinnaś już wiedzieć. To Zaklęcie jest najsłabsze, ale ma swoje skutki. Wróg na dziesięć sekund jest otumaniony.
-Tylko dziesięć sekund?- spytała.
-Tyle starczy, żeby uciec. Musisz skupić
się na celu. Przećwiczmy to. Odepchnij mnie tak, żebym poleciał na tamto
drzewo- wskazał ręką średniej wielkości drzewo oddalone o jakieś dwadzieścia
metrów.
-Ale Shun! Ja… Ja nie mogę.
-Nic mi się nie stanie.
-No dobrze.
Zebrała się w sobie, przymknęła oczy…
-Aaaaaaaaaa!- usłyszała tylko krzyk Shuna,
który poleciał na roślinę.- Nic mi nie jest!- zapewnił po chwili.
-Udało się!
I tak minęło całe popołudnie. Amanda uczyła
się zaklęć z użyciem oczu, rąk i myśli. Aż nadszedł ten moment….
-Teraz pora, żeby nauczyć cię zaklęcia przedostatniego.
-Dlaczego przedostatniego? Nie można ostatniego?-
zapytała Runo.
-Nie. Ona nie jest jeszcze gotowa. To może
zabić wszystkich dookoła. A Zaklęcie przedostatnie jest odpowiednie. Musisz
użyć rąk. Wyciągnij je przed siebie. Lewa ręka musi być trochę niżej. O, tak, dobrze.
Teraz skup wzrok na celu. Tym razem będzie to tamto drzewo- wskazał ręką tym
razem na kilkusetletnie drzewo.- skieruj myśli na swój cel. Tylko ty i drzewo.
Nikt poza tym. Skup się. Musisz wypowiedzieć formułkę: Czas zła nadszedł już
kres. Wypowiadam Zaklęcie te, które przedostatnie zwie się i zmiecie cię z
powierzchni ziemi!
- Czas zła nadszedł już kres. Wypowiadam
zaklęcie te, które przedostatnie zwie się i zmiecie cię z powierzchni ziemi!
Udało się. Zaklęcie przedostatnie doszło do
skutku. Ale Amanda chciała wiedzieć więcej.
-Naucz mnie zaklęcia ostatniego! Proszę!
-Nie! Dziś spotkasz się z Devalem.
-Dziś? Z Mistrzem?
-Tak. Sam wyznaczył miejsce na spotkanie.
-Gdzie?- próbowała się dowiedzieć.
-Nie tutaj- powiedział rozglądając się po
lesie.- Nie tutaj.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz