Gdy wstała Shuna jak zwykle nie było w
pobliżu. Runo spała w najlepsze, tak jak Gus i Keith, którzy przytuleni do
siebie wyglądali zabawnie. Zaczęła przygotowywać śniadanie. Tylko dla siebie,
bo Shun nigdy nic nie jadł, a Runo i tak obudzi się gdzieś około 12. Potem
wyszła na zewnątrz. Chociaż bała się wychodzić sama, jednak przełamała ten lęk.
Jeszcze nie wiedziała i nie umiała posługiwać się swoją mocą. Dopiero w
najbliższych dniach Shun miałką nauczyć podstawowych zaklęć. Zamyślona
wchodziła coraz głębiej w las. Pierwsze promienie słońca nieśmiało przedzierały
się przez gałęzie, by dotrzeć i ogrzać ziemię. W całym lesie słychać było
radosny śpiew ptaków. Witały nowy dzień. Nagle usłyszała trzask pękającej
gałęzi. Ktoś za nią szedł. A może to tylko jakieś zwierzę? Odwróciła się, lecz
nikogo nie zauważyła. Niepewnym krokiem poszła dalej.
-Pamiętaj, Zło zawsze cię znajdzie!- echem
odbijało się od drzew. Teraz była pewna, że ktoś ja śledzi. Stanęła na środku
jakiejś polany i krzyknęła prosto przed siebie:
-Kim jesteś? Wyjdź! - Odpowiedział jej głośny śmiech.
-Kim jesteś? Wyjdź! - Odpowiedział jej głośny śmiech.
-Jestem twoim koszmarem. Jestem śmiercią.
Natychmiast rzuciła się do ucieczki, ale
wróg był szybszy. Przyparł ją do drzewa, uniemożliwiając wyśliźnięcie się. Jego
ręce mocno zacisnęły się na nadgarstkach dziewczyny, prawie je łamiąc.
-Odejdź ode mnie! Puść!
Nagle jej oczy zrobiły się nie jak zwykle-
niebieskie, tylko fioletowe. Jakaś magiczna siła odepchnęła demona. Teraz to
zauważyła. To był Keith. Ten Keith, który zwykle jest trochę niezdarny, zawsze
próbuje ją rozśmieszyć, chciał ją zabić?
-Myślisz, że jesteś lepsza? Zaraz cię
zabiję!- szybko podniósł się z ziemi i spojrzał na nią swoimi czerwonymi,
płonącymi z wściekłości, oczami.
Szybko podszedł do niej. Mocno kopnął w
brzuch tak, że upadła na ziemię zwijając się w kłębek. Kopnął ją jeszcze raz. Jej
rana, którą uzdrowił Shun znów się otworzyła.
-Zostaw mnie, proszę. Proszę-błagała, kuląc
się ze strachu i bólu. Nie wiedziała, ile czasu minęło. Była jedną, wielką,
otwartą raną. Nigdy nie czuła takiego bólu.
-Hahaha! Nic ci teraz nie pomoże.
-Shun!!!- zawołała ostatkiem sił. Jej
opiekun natychmiast się zjawił. Widocznie musiał jej szukać.
-Uciekaj!- zawołał do niej. Choć była cała
obolała, z rany krew lała się strumieniami, a brzuch był w koszmarnym stanie, natychmiast
zerwała się do ucieczki, ale po chwili upadła. Zaklęcie odebrało jej większość sił.
Powoli odwróciła się. To, co zobaczyła, było straszne. Jej opiekun walczył z
Keithem. Zauważyła, że z przedramienia Shuna sączyła się krew. Demon musiał go
zranić. Wiedziała, że szanse są wyrównane. Wiedziała, że już przy tym pierwszym
starciu ze złem Shun może nie przeżyć. A jednak stało się inaczej.
-Ostatnie życzenie?- spytał, przyciskając go
do ziemi i prawie miażdżąc mu głowę. Wróg ledwo oddychał.
-Zniszczyć Amandę-wychrypiał.
-Nigdy- otwartą dłonią uderzył go w czakrę
serca. Z ciała zaczęła unosić się czerwona mgła. Amanda skuliła się ze strachu,
chociaż była kilkanaście metrów dalej.
-To Amerach opuszcza jego duszę-wytłumaczył,
podchodząc do niej.- Teraz jest czysty- a widząc jej strach dodał- musiałem to
zrobić, Am… Inaczej zabiłby cię.
-Wierzę ci. Musisz robić to, co rozkaże
Deval. Ale ty jesteś ranny!
Przyjrzał się swoim prawym przedramieniu.
-Niedługo sama też do niego
pójdziesz-powiedział- a ta rana nic mi nie zrobi- i na dowód pokazał zdrowe
ramię. Widocznie musiał się uzdrowić.
-Tobie też przydałaby się pomoc- dotknął
jej brzucha. Jakiś impuls elektryczny przeszedł przez jej ciało lecząc żołądek,
rękę i połamane nadgarstki. Czuła, że odżywa. Mogła znowu swobodnie zaczerpnąć
powietrza.
-Oh... Gdzie ja jestem? Amanda? Shun? Co wy
tu robicie? Moja głowa…
-Keith! Ty żyjesz!- Amanda rzuciła mu się
na szyję. Wiedziała, że to prawdziwy Keith. On nigdy nie zrobiłby jej nic
złego.
-Oczywiście, że żyję. A co miałbym innego
robić?- uśmiechnął się.
-No… nie żyć- i wszyscy wybuchnęli
śmiechem. Nawet Shun się uśmiechnął.
-Wracajmy. Runo na pewno się obudziła i
domaga się śniadania. A z Runo nie tak łatwo jest wytrzymać, kiedy jest głodna.
-Biedny Gus. Został z nią sam- powiedział
Shun.
-A możecie mi powiedzieć skąd ja się
wziąłem w środku lasu?- spytał Keith.
-Długa historia. Lepiej pomóżmy Gusowi.
Śmiejąc się trójka przyjaciół poszła w
stronę domku ukrytego wśród drzew.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz