niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział XVI - Dom

-Amanda, obudź się!- Shun brutalnie wyciągnął ją z krainy snów.
-Co? GDZIE TYM RAZEM MNIE WIEZIESZ NIE PYTAJĄC MNIE O ZDANIE?- nie wytrzymała i wybuchnęła. Shun przyjął to ze spokojem i powiedział:
-Do twoich rodziców.
-Do domu?- spytała ciszej.
-Tak, i zaraz tam będziemy.
Rozejrzała się. Brakowało jej tu kogoś.
-Be i De zostali w domu- powiedział Shun, jakby czytając jej w myślach- zdecydowaliśmy, że to będzie twój wyjazd. Dawno ich nie widziałaś.
Niepewnie stanęła przed dębowymi drzwiami. Zadzwoniła. Otworzyła jej mama. Wyglądała tak samo. No, może przybyło jej kilka zmarszczek, ale to nadal była ta sama, kochana mama. Zawsze uśmiechnięta, mająca dużo pracy, ale zawsze znalazła czas dla rodziny na rozmowę.
-Amanda!- zdążyła powiedzieć, bo sekundę potem wylądowała w ramionach córki.
-Cześć, mamo- zamknęła oczy, czując pod powiekami łzy.
Po kilku minutach uścisków Amanda przedstawiła Shuna.
-To jest mój przyjaciel, Shun- chłopak ukłonił się lekko.
-Dzień dobry, Shen.
-Shun, mamo- poprawiła Am.
-Przepraszam. Ale nie stójcie tak w progu. Wejdźcie- szerzej otworzyła drzwi. Weszli do środka. Amanda zaczęła rozglądać się po domu. Nic się nie zmieniło. Dwie kanapy, stół, fotel, telewizor. Wszystko po staremu. Tak, wszystko. Nawet tata siedzący w fotelu i czytający gazetę.
-Cześć, tato.
-Amanda? A skąd ty tutaj?- odłożył gazetę i podbiegł do córki.
Znów zaczęły się uściski. W końcu mama to przerwała.
-Pewnie jesteście głodni. Chodźcie do jadalni. Zaraz przyniosę obiad.
Przy posiłku rodzice próbowali dowiedzieć się, gdzie była ich córka, lecz ona milczała jak głaz. Wieczór spędzili przy oglądaniu horroru. Dla Amandy był tak straszny, że siedziała wtulona w swojego przyjaciela. Potem zmęczona poszła spać. Shun został sam z jej rodzicami.
-Przejdźmy do konkretów. Czy to, co robicie jest… jest bezpieczne?- spytała jej mama, patrząc na chłopaka.
-Szczerze? Nie. To jest bardzo niebezpieczne.
-A możesz opowiedzieć nam wszystko od początku? 
Shun, upewniwszy się, że nikt ich nie podsłuchuje, zaczął opowieść:
-16 lat temu, gdy zło wydostało się na świat dobry pan, Deval, wybrał Amandę, żeby chroniła dobro. Kilka miesięcy temu otrzymałem polecenie, że muszę jej pomóc. Wkrótce po nauce zaklęć, która jest niezbędna do pokonania zła, zniszczyliśmy Ameracha. Teraz mamy nowego wroga- o wiele silniejszego od poprzedniego. 
-Czy ona... ona odniosła jakieś obrażenia w czasie tych bitew?
-Tak, ale proszę się nie martwić o to. Dzięki magii rany zniknęły.
-Bardzo się o nią martwimy, gdy jest daleko. A możesz mi powiedzieć jakie to był obrażenia?
-Na początku rana na ręku, potem inne, mniejsze, aż w końcu złamana noga...
-Złamana ale jak to?
-Trey,uga Apokaliptera stanął jej na nodze- beznamiętnym tonem odpowiadał na pytania.
-Co?- rodzice byli zdumieni.
-Tak, nie przesłyszeli się państwo. A teraz proszę wybaczyć, jest już późno, jutro musimy jechać w dalszą drogę. 
-Już jutro? Dlaczego tak szybko?
-Zło nigdy nie odpoczywa- odpowiedział swoim jak zwykle tajemniczym tonem.

0 komentarzy: