W końcu samochód zatrzymał się na dalekiej
polanie. Wyszło z niego dwoje ludzi.
-To tutaj? Tu będziemy uczyć się Zaklęć?
-Tak, to właśnie Polana Zaklęć. Tu każde drzewo
jest magiczne. Zaczynamy! Teraz, gdy używasz magii nie możesz głośno wypowiadać
zaklęcia. „Mówisz” je oczami- wyjaśniał, od czasu do czasu spoglądając na
dziewczynę.
-Dziwne, ale dobrze, spróbuję. Zniszczę ten
kawałek polany.
„Dalej, musisz rozwalić to. Proszę,
rozkazuję, niech się stanie!” Buch! Polana zapłonęła żywym ogniem. W środku
płomienia stała Amanda. Wcześniej używała tylko kawałka swojej mocy, bo całość
mogłaby ją zabić. Dzięki temu zaklęciu uwolniła całą moc. Skierowała płomienie
na drzewa będące obok. Szybko się spaliły. Po tym bezwładnie opadła na ziemię.
Oczywiście niezawodny Shun zaraz był przy niej.
-Gratulacje! Uwolniłaś całą moc!- pochylił
się nad nią.
-Czemu wokoło są gwiazdy? O, chyba za dużo
wczoraj wypiłam…
-Nie udawaj!
-No dobra, ale skoro ja leżę, to ty też
musisz- i pociągnęła chłopaka w dół. Ten położył się obok niej. Leżeli tak
dłuższą chwilę, aż w końcu Amanda coś sobie przypomniała.
-Rodzice! Przecież oni nie widzieli mnie od
dawna! Co ja im powiem?- przewróciła się nad bok, podparła głowę ręką i
popatrzyła na niego.
-Nic. Po prostu ja wszystko im wytłumaczę.
Ale jeszcze musisz pouczyć się Zaklęć- odpowiedział spokojnie.
-Chyba dziś nie da rady. Ani jutro… Chyba,
że z aniołkami.. Hahaha!- usłyszeli śmiech.
-Shadow! Ty jeszcze żyjesz?- szybko
poderwali się do góry.
-Tak, cudem uratowałem się i mam nowego
pana, który wysłał mnie, żebym was zabił! Hahaha!
-To będzie twój sprawdzian. Zabij Shadow'a-
polecił chłopak.
„Proszę, rozkazuje. Niech obudzą się we
mnie płomienie!” A gdy tak się stało skierowała je na Shadow'a. Chłopak ginął w
męczarniach.
-Jeszcze pożałujecie!- to były jego
ostatnie słowa.
Po tym zapadła ciemność.
Miała dziwny sen. Była w zamku. Stała w jednej z wież. Skądś dobiegała muzyka. Zauważyła drzwi. Szybko wspięła się po schodach i otworzyła je. W powietrzu unosiły się skrzypce. Grały najpiękniejszą na świecie melodię. Tak smutną, melancholijną, a jednak radosną i skoczną. Tak jakby dźwięki dopasowywały się w jej nastrój. Stała tak zahipnotyzowana. Nagle od tyłu podszedł strażnik i zaczął trząść jej ramionami.
-Amanda? tym razem przedobrzyłaś. Za dużo mocy- usłyszała zmartwiony głos.
-Przepraszam, ale myślałam, że jestem gotowa- powoli otworzyła oczy.
-Dobrze, dobrze, my już swoje wiemy- z dołu dobiegł ją piskliwy głosik.
-Przepraszam was, ok? De, nie gniewaj się.
-Jak mam się nie gniewać? Wszystko idzie świetnie, a ty nagle wyskakujesz z jakąś mocą i umieraniem!- nerwowo zaczął chodzić po pokoju.
Dziewczyna wzięła go na ręce i przytuliła mocno.
-Przecież wiesz, że tego bym nie zrobiła.
Futrzak zadowolony, objął ją łapkami.
Shun przypatrywał się tej magicznej istocie. W każdym człowieku, w każdym zwierzęciu umiała wywołać uśmiech i nadzieję. Pełen podziwu i zachwytu patrzył, jak bawi się z menarokami.
Dochodziła północ. Zwierzęta, a także Amanda, zaczęły ziewać. Po chwili zasnęły.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz