-To już koniec zła!
-Tak, nareszcie koniec. Myślałam, że cię
nigdy już nie zobaczę.
-Runo! A skąd ty tu?
-Powiedzmy, że przeczuwałam coś, więc
jestem.
Dziewczyna mocno przytuliła przyjaciółkę.
-A my?- dobiegł ją urażony głos.
-Keith! Gus! Jak miło was słyszeć!
Po pięciu minutach wszyscy siedzieli w
salonie.
-Opowiadaj! Żądam szczegółów!
-Dobrze, już, już… W śnie ukazał mi się
potwór i zaatakował mnie. Zostałam zarażona przez najwyższe zło. Umierałam.
-Co?
-Tak, dobrze słyszysz, Keith. Lecz Shun
poszedł do Mistrza i przyniósł miksturę. Zadziałała, ale tylko na kilka godzin.
Potem znów straciłam świadomość. Shun cały czas przy mnie był. Ale nie tylko
on. Potwór ciągle wkradał się do mojego snu. Pan poradził Shunowi, żeby wszedł
do mojego snu. Było bardzo niebezpiecznie. Shun także był bliski śmierci, ale
to był już koniec… Koniec zła. Wiem, brzmi to trochę dziwnie, ale jeszcze nie
jestem w pełni sprawna. Przecież zaatakowało mnie zło.
-Tak, rozumiem. Nie mogę się z tym
pogodzić, że mnie przy tobie nie było, kiedy mnie potrzebowałaś. Przepraszam
Amando.
-Hej, nie smuć się. To nawet lepiej, że
ciebie nie widziałam, i że nie byłaś blisko. On był naprawdę niebezpieczny. Nie
wybaczyłabym sobie, gdyby coś ci się stało przeze mnie. A teraz wybaczcie,
jestem zbyt słaba. Pójdę się położyć.
-My też pójdziemy. Dosyć już usłyszeliśmy.
-Tak, tak- potwierdził Keith. On i Gus cały
czas byli milczący. Widać, że martwią się o dziewczynę.
-Do zobaczenia.
Shun zamknął drzwi. Poszedł do pokoju dziewczyny. Leżała na podłodze. Nie miała siły. Chłopak delikatnie wziął ją na ręce i położył na łóżku. Sam delikatnie usiadł na brzegu. Popatrzył na istotę. Była taka, jaką poznał pierwszego dnia. Piękna, zarażająca uśmiechem, pogodna. Lecz coś się stało, coś w niej pękło. Teraz zdawała sobie z tego sprawę, że życie nie zawsze jest tak kolorowe. Przeżyte przygody odcisnęły swoje piętno w jej oczach. Chociaż nadal błyszczały jak gwiaździsta noc, to widać było w nich mądrość, wrażliwość, zrozumienie... Zmęczony zasnął, delikatnie się uśmiechając.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz