-No to jesteśmy!- powiedział z ulgą kładąc
walizki na podłodze.
-Tak. W sumie ten wyjazd nie był taki zły.
-Ja chcę tylko o nim zapomnieć.
-Jasne. Rozumiem. Pójdę do siebie.
Weszła do pokoju. Wszystko stało na swoim
miejscu.
„Powinnam się cieszyć, ale nie umiem. Nie
potrafię.”
Nie mogła się uśmiechnąć. Łzy spływały po
jej policzkach. Chociaż ta scena była już dawno za nią, to i tak wracała przed
jej oczy. Tamten pamiętny dzień wraca jak bumerang.
„Shun i Lea… Jak on mógł? Mój Shun…”
Zaniosła się szlochem. Wszystkie emocje
ulotniły się z niej za pomocą łez. Leżała na łóżku w dziwnej pozycji. Usłyszała
ciche pukanie. Poczuła, że jej łóżko ugina się. Zauważyła czarne kosmyki włosów
i cichy głos:
-Nadal o tym myślisz?
-Nawet nie wiesz, jak to boli.
-Ale to ona… tak z zaskoczenia… nie mogłem
się bronić, ale… ty mi nie wierzysz, prawda?
-Próbuję!- krzyknęła- ale nie mogę, nie
mogę!- znów szloch zagłuszył słowa.
Shun nic nie powiedział. Wiedział, że ona
sama musi się do tego przyzwyczaić. Wstał i bezszelestnie wyszedł z pokoju.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz