W tajemnicy przed wszystkimi Shun, a raczej
Yoh, udał się do pieczary Apokaliptera.
-Panie, jestem bez domu. Proszę, przygarnij
mnie- uklęknął przed nim i spuścił głowę.
-Jak ci na imię?
-Yoh, panie.
-Mam mało pomocników, więc zapraszam.
-Dzięki, Panie. Jakie macie plany?- wstał i
otrzepał kolana z niewidzialnych pyłków.
-Zniszczyć Amandę. Ale to jest trudne, bo
zawsze przy niej kręci się ten Shen, czy Shun.
-Myślę, że to Shun- wtrącił nieśmiało.
-Mniejsza o to. Może ty wiesz, jak można by
to zrobić?
-Niestety, panie, nie wiem.
-Dobrze, więc poślę Lynca i Volta na
zwiady. Lync! Volt!
-Tak, Panie?- do komnaty weszły dwie osoby.
Jedna niska z różowymi oczami, a druga wysoka i umięśniona z czerwonymi
włosami.
-Macie poszukać tych dwoje „Dobrych”.
-Oczywiście, Panie- skłonili się i odeszli.
Tymczasem przez nikogo nie pilnowany Yoh
wymknął się z kryjówki Zła.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz