Wrócił do domu.
-Teraz to miejsce jest takie puste i
smutne- powiedział sam do siebie.
Nie ma już tego miłego uśmiechu, który tak
lubił. Dom wydaje się taki szary. Usiadł na kanapie. Nie mógł powstrzymać łez.
Zmęczony zasnął. Przyśniła mu się Amanda. Uśmiechała się.
Nie
martw się, Shun. Nic mi nie będzie.- powiedziała, po czym rozpłynęła się we
mgle.
Gdy się obudził ranek witał go deszczem.
-Nawet niebo czuje, że jest coś nie tak.
Drryyńń!
-Cześć, Shun! Jest Amanda?
-Nie ma. I nie będzie- łzy znów napłynęły
mu do oczu.
-Co się stało? Mogę wejść?
Szerzej otworzył drzwi.
Usiedli na kanapie.
-Teraz powiedz mi wszystko ze szczegółami.
-To nie jest takie proste, Runo. Nawet ja
tego nie rozumiem. Amanda miała swojego anioła. On był w niebezpieczeństwie,
więc się z nią skontaktował przez myśl telepatyczną. Szybko pobiegliśmy na
wskazane miejsce. Tam była Side i…
-Wiedziałam, że jest zła!
-…i ona zabiła anioła, a zabijając go
zabiła Amandę. Ale nagle wszystko pojaśniało i coś zabrało Amandę. Gdzie? Tego
nie wiem. To zbyt poplątane!
-A Side?
-Zabiłem ją. Musiałem wyładować swoją
złość.
-Lepiej już pójdę- chwiejnym krokiem i z
oczami pełnymi łez Runo udała się w stronę drzwi.
Shun został sam w wielkim domu. Łzy znów
napłynęły do jego oczu. W całym domu słychać było płacz czarnowłosego. Nawet
ktoś taki jak on może mieć uczucia.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz