Obudziła się zlana potem. Na ręce zauważyła
ranę.
-Shun!!!
Szybko przybiegł.
-Co się stało? Jak ty wyglądasz!
Podbiegł do dziewczyny i przytulił ją. Ta,
szlochając, opowiedziała mu wszystko.
-Hmm… dziwne. Nigdy o czymś takim nie
słyszałem. Ale z tego co wiem, nikt nie może zablokować twojej mocy. Strach
musiał cię sparaliżować. Muszę cię nauczyć kontrolować to.
-To kiedy zaczynamy?
-Jak najszybciej, ale… Amanda! Co ci jest?
Rana zakażona przez zło sprowadza
cierpienia i ból. Shun próbował złagodzić to, na próżno. Przez łzy wykrzyknął:
-Amis!!!
-Jestem
tu, Shun-powiedziała
zbolałym głosem.
-Co ci się stało?
-Anioły
czują to samo, co ich podopieczni. Powoli umieram...
-Nie! Musi istnieć jakiś inny sposób, żeby
go pokonać!
-Jest
za silny. Przepraszam, Shun. Amanda umrze.
-Nie!- krzyknął i wybiegł z domu. Ukrył się
w ogrodzie. Płakał. Najważniejsza osoba w jego życiu może go opuścić w każdej
chwili.
-Nie, nie…- powtarzał.
Zaczął padać rzęsisty deszcz. Na jego
twarzy łzy zmieszały się z deszczem. Skulił się w sobie.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz