-Tak, tak mamo. Przepraszam. Nie, nie
możemy. Chcemy spędzić te dni razem. Tak, wiem, to rodzinna tradycja, ale mamo…
Shun przysłuchiwał się temu znudzony.
Amanda już od godziny konferowała z mamą, jednocześnie usiłując ją przekonać,
żeby Święta mogła spędzić z Shunem.
-…Ależ oczywiście, mamo. Naprawdę?
Dziękuję! Dziękuję!- po czym w końcu odłożyła słuchawkę.
-Nareszcie uległa! Możemy zostać tutaj. Ale
nie myśl, że tym razem ci się upiecze. Musimy zrobić porządki.
-Tak, tak, wszystko dla ciebie. Ale teraz
wybacz, ale muszę coś załatwić.
Znów był dawnym, tajemniczym Shunem.
-Ale do Świąt tylko 2 dni! Rozumiesz? Nie
możesz mi się tak po prostu zmyć!
Za późno. Poszedł.
-Szkoda słów. Muszę się tym sama zająć.
Posprzątała salon, ich pokoje, łazienki,
pokój gościnny. Potem zajęła się pieczeniem. To był rodzinny zwyczaj.
Zagniatała ciasto, gdy przyszedł Shun.
Wszedł z wielkim świerkiem.
-Pomyślałem, że się przyda.
Nic nie odpowiedziała, tylko przytuliła
miodowookiego brudząc go mąką, ale zaraz potem zaprzęgła go do pracy. Miał jej
pomagać. Tak spędzili przedpołudnie. Po obiedzie Amanda zaproponowała, że wyjdą
na spacer.
-Tak dawno tego nie robiliśmy. Chodźmy!
Postanowili iść do lasu. Tam czuli się
najlepiej. Szli wąską ścieżką. Gałązki łaskotały ich policzki zmarznięte od
mrozu, ale im to nie przeszkadzało. Byli szczęśliwi. Słuchali śpiewu ptaków,
których w zimie było mało, a nawet urządzili bitwę na śnieżki. Amanda dokładnie
przyjrzała się Shunowi. Zmienił się.
„Nie poznaje go. Dawniej taki tajemniczy,
małomówny, niemiły. A teraz… Teraz jest idealny”.
Shun zauważył, że dziewczyna zamyśliła się.
Szybko pchnął ją w wielką zaspę. Amanda nie straciła trzeźwego umysłu i
chwyciła za nogawkę Shuna tak, że się przewrócił. Leżeli tak parę chwil, ale
trzeba było wracać do domu.
Jutro będzie Wigilia. Pierwsza w nowym
domu. Po ubraniu choinki dziewczyna zasnęła mając nadzieję, że jutrzejszy dzień
zapamięta na długo.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz