„Nareszcie. Moje marzenie się spełniło.
Świat jest wolny od zła. Cisza i spokój”- myślała, wystawiając głowę do słońca,
które delikatnie wplątywało jej się we włosy.
Poczuła, że ktoś siada obok. Nie odwracając
się powiedziała:
-Piękny dzień. Zupełnie taki, kiedy zaczęła
się nasza przygoda.
-Tak, to był piękny dzień. Chociaż na
początku nie myślałem, że tak to się zakończy, ale przyznam, jestem zadowolony
z końcowego efektu.
Uśmiechnęła się. Także była zaskoczona, ale
szczęśliwa. Jeszcze bardziej wysunęła głowę. Shun popatrzył na nią z
uwielbieniem. Kochał patrzeć na tę dziewczynę. Jej blond włosy zlewały się z
promieniami słońca. Takiej szczęśliwej nigdy jej nie widział. Amanda jakby
odgadła jego myśli i powiedziała:
-Jestem szczęśliwa, bo nareszcie zło odeszło,
Shun! Możemy być spokojni! Możemy bez przeszkód chodzić na spacery, bawić się!
Shun, tak długo na to czekałam! Świat jest nareszcie wolny!
-Tak, a wszystko dzięki tobie.
-Dzięki nam- szybko go poprawiła- ty też
masz w tym swój udział! Mam ochotę wyjść na ulicę i krzyczeć! Chyba jestem za
bardzo szczęśliwa, ale nic na to nie poradzę…
-Mam pomysł! Idźmy do lasu. Muszę ci coś
pokazać!
-Co?
-Niespodzianka!
-Ach! Shun, nie bądź taki tajemniczy!-
krzyczała idąc za nim i tupiąc nogami.
-Zachowujesz się zupełnie jak dziecko!
Przystanęła. Z założonymi rękami utkwiła
swoje spojrzenie na chłopaku.
-Przepraszam, ale nic nie poradzę, że
jesteś słodka!
Udobruchana posłusznie znów udała się w
drogę.
Przystanęli dopiero na polanie. Tam Shun
znikł.
-Shun, nie baw się ze mną w chowanego!-
krzyczała rozglądając się.
Nagle ktoś z zawrotną szybkością przebiegł
obok niej. Zatrzymał się parę metrów dalej.
-I jaka to niespodzianka?
-Spójrz w prawo.
Popatrzyła na wskazane miejsce. Na pniu był rozłożony obrus, a obok stał kosz.
-Niespodzianka!- zawołał Shun.
-Jak za dawnych czasów.
Usiedli. Shun wyjął jedzenie. Potem poszli wąską ścieżką z powrotem.