To prawda, dziewczyna była u schyłku życia.
Teraz Shun siedział przy niej dzień i noc. Nie wychodził nawet po jedzenie.
Czekał na jakiś znak życia. Co godzinę lekko potrząsał jej ramieniem. Nic.
Dopiero około godziny 23 istota powoli podniosła wzrok na czarnowłosego. Te
piękne oczy, niegdyś przypominające gwiaździstą noc, zgasły. Zrobiły się szare,
martwe. Powoli podniosła dłoń. Shun natychmiast ją ujął. Dreszcz przebiegł po
jego ciele. Jej ręka tak jak oczy, była zimna. Po policzku spłynęła łza. Starła
ją niezdarnie, ale na próżno. Łzy leciały z coraz większą szybkością. Shun
patrzył na to ze smutkiem. Jest świadkiem tego, jakie zło potrafi być okrutne.
„Zabiera najbliższych…”
Nie mógł tego znieść. Wyszedł pospiesznie.
Zamknął się w pokoju. W ręku trzymał pistolet.
-Nie
rób tego!-usłyszał
głos.
-Niby dlaczego? Nic mi już nie pozostało-
odpowiedział oschle.
-Jeszcze
nie wszystko jest stracone! Ach! Boli!
-To co mam zrobić?
-Musisz
wskoczyć w jej sen. Wiem, że to prawie nierealne i zdarza się raz na milion,
ale musisz zaryzykować. Zrób to dla niej.
*
-Boję się. Strasznie się boję, ale muszę to zrobić- sam próbował siebie przekonać o słuszności tego pomysłu.
-To zadanie jest trudne. Musisz się skupić. Musisz czuć, że twoje myśli, twoja dusza i ciało stają się płynną masą. Gdy wpadniesz w ten trans, musisz kierować wolę w stronę dziewczyny. Ona cię wchłonie. W środku jej umysłu musisz zachować ostrożność. Pełno tam pułapek. Na pewno go tam spotkasz. Jeśli umiesz kontrolować swoją moc, myślę, że wszystko pójdzie dobrze. Uderz najsilniejszym atakiem. Więcej nie jestem w stanie ci powiedzieć. Teraz idź, czuję, że walka już się zaczęła.
*
Ostrożnie uchylił drzwi. Spała. Widocznie potwór ją zaatakował. Spróbował się skoncentrować. Na początku nie wyszło, lecz za drugim razem czuł, jak jego myśli i dusza przepływają mu przez ramię. Wszedł do jej umysłu. Od razu poczuł zapach zgnilizny. Zobaczył leżącą bez ruchu osóbkę - Amandę!
-Amanda!
-S-Shun?
-Och, widzę, że mamy nieproszonego gościa!
-Milcz!- posłał w jego stronę kilka promieni. Jeden z nich drasnął Loana w ramię, nic mu nie robiąc. Atak był za słaby.
-Może teraz pozwolisz, żebym ja zaprezentował swoją moc?- wypuścił wielką kulę ognia, która uderzyła dziewczynę. Jej serce ledwo biło.
To bardzo zdenerwowało Shuna. Słyszał powolne bicie serca swojej przyjaciółki.
-Zginiesz!- krzyknął przez łzy. Lecz zanim zdążył zaatakować, kula ognia uderzyła go prosto w brzuch, tworząc wielką dziurę. Chłopak upadł na ziemię, zwijając się w spazmach bólu.
-Dlaczego to robisz?- spytała nagle, odzyskując siły- zabierasz najbliższych, ranisz ludzi! Po co ci to potrzebne?
-Niepotrzebnie się denerwujesz, słoneczko.
Doczołgała się do Shuna, położyła rękę na dziurze i częściowo go uzdrowiła.
-Jest dobrze- próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł grymas.
-Teraz musimy go wykończyć.
Złapali się za ręce. W walce było to niebezpieczne, ponieważ ich moc była tak wielka, że mogłaby zniszczyć ich oboje. Podeszli bliżej.
-Wspólny atak? Tak się boję! Kto mnie uratuje?
Skierowali połączone ręce w jego stronę. Oślepiła go wielka jasność. Ginął w płomieniach.
-Shun, znów się udało! Shun?!
*
-Boję się. Strasznie się boję, ale muszę to zrobić- sam próbował siebie przekonać o słuszności tego pomysłu.
-To zadanie jest trudne. Musisz się skupić. Musisz czuć, że twoje myśli, twoja dusza i ciało stają się płynną masą. Gdy wpadniesz w ten trans, musisz kierować wolę w stronę dziewczyny. Ona cię wchłonie. W środku jej umysłu musisz zachować ostrożność. Pełno tam pułapek. Na pewno go tam spotkasz. Jeśli umiesz kontrolować swoją moc, myślę, że wszystko pójdzie dobrze. Uderz najsilniejszym atakiem. Więcej nie jestem w stanie ci powiedzieć. Teraz idź, czuję, że walka już się zaczęła.
*
Ostrożnie uchylił drzwi. Spała. Widocznie potwór ją zaatakował. Spróbował się skoncentrować. Na początku nie wyszło, lecz za drugim razem czuł, jak jego myśli i dusza przepływają mu przez ramię. Wszedł do jej umysłu. Od razu poczuł zapach zgnilizny. Zobaczył leżącą bez ruchu osóbkę - Amandę!
-Amanda!
-S-Shun?
-Och, widzę, że mamy nieproszonego gościa!
-Milcz!- posłał w jego stronę kilka promieni. Jeden z nich drasnął Loana w ramię, nic mu nie robiąc. Atak był za słaby.
-Może teraz pozwolisz, żebym ja zaprezentował swoją moc?- wypuścił wielką kulę ognia, która uderzyła dziewczynę. Jej serce ledwo biło.
To bardzo zdenerwowało Shuna. Słyszał powolne bicie serca swojej przyjaciółki.
-Zginiesz!- krzyknął przez łzy. Lecz zanim zdążył zaatakować, kula ognia uderzyła go prosto w brzuch, tworząc wielką dziurę. Chłopak upadł na ziemię, zwijając się w spazmach bólu.
-Dlaczego to robisz?- spytała nagle, odzyskując siły- zabierasz najbliższych, ranisz ludzi! Po co ci to potrzebne?
-Niepotrzebnie się denerwujesz, słoneczko.
Doczołgała się do Shuna, położyła rękę na dziurze i częściowo go uzdrowiła.
-Jest dobrze- próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł grymas.
-Teraz musimy go wykończyć.
Złapali się za ręce. W walce było to niebezpieczne, ponieważ ich moc była tak wielka, że mogłaby zniszczyć ich oboje. Podeszli bliżej.
-Wspólny atak? Tak się boję! Kto mnie uratuje?
Skierowali połączone ręce w jego stronę. Oślepiła go wielka jasność. Ginął w płomieniach.
-Shun, znów się udało! Shun?!
0 komentarzy:
Prześlij komentarz