Wieczór spędzili w apartamencie, oglądając
filmy. Tym razem Shun zgodził się na komedie. Ale w końcu zmęczenie wzięło górę
i gdy Amanda zasnęła Shun cicho wymknął się na plażę. Była gwiaździsta noc.
-Zupełnie jak jej oczy- powiedział cicho.
Przed oczami miał roześmianą twarz ukochanej. Uwielbiał patrzeć w
oczy pełne miłości, ciepła i dobra. Uwielbiał ją całym sobą. To ona sprawiła,
że teraz jest jaki jest.
-Dlaczego jesteś tutaj sam? W taką piękną
noc?- nie usłyszał, kiedy przyszła.
-Była piękna- poprawił- póki nie zjawiłaś
się ty.
-Och, nie żartuj sobie, Shun! Nie jestem
chyba aż taka zła?
-Jesteś.
Lea zignorowała kąśliwą uwagę. Nic nie
mogło popsuć jej tej nocy. Nic i nikt. Tymczasem Amanda obudziła się.
-Gdzie jesteś, Shun?- spytała samą siebie.
Wyszła na balkon- piękna, gwiaździsta noc-zauważyła
Jej uwagę przykuł Shun siedzący na plaży.
Ale kto siedzi obok niego? To Lea!
-Co do...- nie dokończyła, gdy...
Na plaży…
-Shun? Shun!- raz wymówiła jego imię jakby
zadawała pytanie, a drugi raz, jakby je potwierdziła.
Odwrócił głowę w jej stronę. Szybko zbliżyła
się i pocałowała go. Czarnowłosy szybko się od niej oderwał.
-Co ty robisz?
-Przecież tego chcesz! Nie oszukujmy się!
-Idiotka!- spojrzał na okno hotelu.
Zauważył Amandę. Zmroziła go spojrzeniem, po czym osunęła się na ziemię.
-Jesteś wariatką- rzucił po czym szybko
pobiegł w stronę hotelu.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz