Obudziła się wcześnie. Przez wielkie okna
wpadało słońce. Cisza. Powoli wstała. Stała na zimnej podłodze, ale tego nie
czuła. Zrobiła kilka kroków naprzód. Upadła. Nie wiedziała dlaczego. Powlokła
się do łóżka. Godzinę później dało się słyszeć ciche pukanie.
-Wejdź.
-Dlaczego jeszcze nie wstajesz?
-Nie mogę.
-Jak to nie możesz?
-Nie wiem, Shun. Nic już nie wiem-
wybuchnęła- po prostu upadam… nie mogę stać, Shun! Wiem, że to dziwne, ale nie
mogę! Uwierz mi!!!
Zaniosła się rozdzierającym szlochem.
-Skarbie, wszystko będzie dobrze. Teraz
zobaczymy, czy naprawdę nie możesz chodzić. Ja ci pomogę. Wstań.
Z dużym trudem wstała, lecz potem osunęła
się na ramiona Shuna, który położył ją z powrotem na łóżku.
-Pójdę po Falianę. Może ona coś pomoże.
Po kilku minutach…
-Hmm… Myślę, że to efekt uboczny przejścia
do innego świata. To zniknie za jakiś dzień, góra dwa.
-No to mam zagwarantowany dzień nudzenia
się.
Usłyszeli szum.
-O nie! Czarownice!
-Kto? Gdzie?
Na horyzoncie ujrzeli czarną chmurę.
-Przylatują trzy razy w roku. Rozwalają
wszystko, a potem odlatują.
-I wy im na to pozwalacie?
-Jesteśmy ze światła, nie możemy walczyć.
Teraz chodźcie, musimy się ukryć.
Shun wziął na ręce dziewczynę i razem z
Falianą poszli do schronu, gdzie czekali pozostali.
Nalot właśnie się rozpoczynał. Pierwsze z czarownic opadły na dachy domów, zrywając je z dzikimi krzykami. Burzył domy, przewracały drzewa, niszczyły ogrody. Spokojne miasto zaczęło przypominać pole bitwy. Amanda zakryła uszy rękoma i przywarła do chłopaka, który widząc jej strach, mocno ją objął.
Kolejny dom runął. Amanda krzyknęła, gdyż było to blisko ich schronu.
Minęło kilka dni. Dziewczyna nie miała już więcej łez do wypłakania/
-Odlatują! - usłyszała.
-Nareszcie!
-Możesz już wstać?
Spróbowała. Zrobiła kilka ostrożnych kroków i upadła.
-Shun, przepraszam, ja nie mam siły.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz