Prace szły pełną parą. Trójka przyjaciół
zjawiała się punktualnie o dziewiątej w laboratorium. Praca nie była łatwa. O
godzinie dwudziestej drugiej wszyscy zmęczeni szli do willi, gdzie mieszkali
Shun i Amanda, i rzucali się na łóżka, zasypiając głębokim snem, aby rano znów
być wypoczętym i gotowym do pracy. Ale tego dnia wszystko miało się skończyć.
Słońce wreszcie miało zajść.
-Po dwóch tygodniach ciężkiej pracy mamy
efekty!- oznajmił Toiko z nieukrywaną dumą.
Pokazał im zderzacz hadronów. Wielka
maszyna zajmowała kilka pokoi. Profesor nacisnął jakieś dźwignie, pokręcił
pokrętłami i maszyna wystrzeliła promień do słońca. Po kilku minutach ognista
kula powoli zaszła, robiąc miejsce księżycowi. Jaśniał pięknym błękitem, jakby
chciał ich przeprosić za długą nieobecność.
-Nareszcie- wyszeptała Amanda, przytulając
się do Shuna. Ten tylko pogłaskał ją po włosach i delikatnie się uśmiechnął.
***
Oczywiście wiem, że nie do tego służy zderzacz hadronów.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz