Od kilku godzin nie mogła zasnąć. Wstała i
podeszła do okna, otwierając je. Chłodny powiew wdarł się do pokoju. Ale ona
nadal niespokojnie oddychała.
-Duszno! Nie mogę oddy…- upadła na podłogę.
W takim stanie znalazł ją Shun.
Zaniepokojony, że dziewczyna nie zjawiła się rano z uśmiechem w jego pokoju,
postanowił ją poszukać. Teraz klęczał obok niej, lekko trzęsąc jej ramionami.
-Amanda! Wstawaj!
-Shun, nie mogę oddychać!
-Shun, nie mogę oddychać!
Ostrożnie podniósł dziewczynę i położył ją
na łóżku. Oddychała niespokojnie.
-Zostawiam ją tylko na chwilę- powtarzał
sobie, gdy skakał po gałęziach, aby szybciej dostać się do domu Klausa.
-Pomóż mi- wydyszał.
-Co się stało?
-Amanda… ona nie może oddychać… ona się
dusi…
-Musimy wezwać Falianę!
Razem z Aprogazzanką wrócili do willi.
Amanda łapała powietrze ustami.
Po dokładnym zbadaniu dziewczyny,
powiedziała:
-Widzę tu ciężkie schorzenie serca. Za dużo
przebywała w tym świecie. Ten świat emanuje polem magnetycznym, które źle na
nią działa. Musicie wrócić na Ziemię.
-Nie, Shun! Chcę tu zostać!- spojrzała
zbolałym wzrokiem na chłopaka.
-Musimy wrócić. Inaczej umrzesz… Nie
pozwolę na to! Jutro już będziemy na Ziemi!
-Nie, Shun- wyszeptała po czym zamknęła
oczy.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz