Nawet nie wiedział co robił. Do dużej torby
pakował przypadkowe rzeczy. Łzy zamazywały mu obraz. Nagle rzucił torbę w kąt,
usiadł i zakrył twarz w dłoniach. Teraz smutek zastąpiła wściekłość. Chwycił
pierwszy lepszy wazon i rzucił nim o podłogę, ale zaraz się opamiętał.
Sprzątnął odłamki i znów usiadł. Popatrzył na to wszystko. Ten dom był „pełen
jej”. Wszędzie zdjęcia roześmianej dziewczyny. Tak zdrowej, szczęśliwej… Łzy
ściekały po bladej twarzy.
-Shun,
nie możesz się poddać!
Wiedział, kto to. Nawet nie zamierzał
odpowiadać. Chwycił album ze zdjęciami.
-Dość!- krzyknął i rzucił albumem o ziemię.
Wsiadł do samochodu i ruszył do szpitala.
Poszukał lekarza.
-Niestety, jest gorzej niż myśleliśmy. Jest
wielkie zagrożenie życia. Nie wiemy z jakiego powodu powstał złośliwy nowotwór.
Jej serce jest już bardzo słabe. Dziś zoperujemy ją i zobaczymy co to da.
-Tylko tyle potraficie zrobić?! A ty mówisz
o tym tak obojętnie?! Ty wiesz kim ona jest? Kim jest dla mnie?- spuścił głowę.
-Proszę się uspokoić i być dobrej myśli.
Wszystko powinno się udać.
-Powinno?! A jeśli nie? I co dalej będzie?
Zostanę sam! Nie będzie już jej uśmiechu, jej pięknych oczu… Życie bez niej nie
ma sensu, rozumiesz?! Ona jest dla mnie wszystkim i nagle znów mogę ją stracić!
Mam tego dość! Dość tego, że wy nic nie robicie, a ona umiera!- rozwścieczony
wziął torbę i myślą odszukał dziewczynę.
Leżała w wielkim łóżku w pokoju 227. Szybko
się tam udał.
Zapukał. Cisza. Uchylił drzwi. Amanda była
przyczepiona do respiratora.
-Proszę pana, tam nie wolno…
-Zamknij się!
Podszedł do dziewczyny i delikatnie złapał
ją za rękę. Po policzku spłynęła łza. Tylko jedna. Nie chciał pokazywać
słabości przy niej. Popatrzyła na niego przygaszonym wzrokiem. Wytrzymał jej
wzrok na sobie.
-Niedługo już będziesz zdrowa… będziemy
razem…- składał obietnice, w spełnienie których nie do końca umiał wierzyć.
Dziewczyna tylko popatrzyła przed siebie, a
potem zamknęła oczy. Tak bardzo chciała w to wierzyć.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz