Shun biegł z prędkością błyskawicy do domu.
Rzucił się w stronę drzwi do pokoju Amandy. Odetchnął z ulgą. Żyła.
-Amanda?- lekko potrząsnął jej ramieniem.
-Kim jesteś? Odejdź!!- krzyknęła.
Widocznie była tak słaba, że nie poznawała
nawet jego. Przemówił cichym, spokojnym głosem:
-To ja, Shun. Przyniosłem lekarstwo. Wypij.
Dziewczynie chciało się pić, więc chciwie
chwyciła butelkę i duszkiem wypiła całą zawartość.
„Proces został spowolniony. Chociaż to mi
się udało!”
-Och, Shun, ja już nie mam siły!
-Wytrzymaj! Pokonamy go! Nigdy cię nie
opuszczę.
-Dziękuję- powiedziała i zamknęła oczy.
-Znów
ten koszmar!
-Witam
ponownie!
-Odejdź!
-Widziałem,
że ktoś ci pomaga. Spowolnił proces, ale i tak umrzesz. Jesteś już blisko.
-Nigdy
to ci się nie uda!
-To
prawda, jest ciężko, bo masz dużą siłę woli, ale każdy się ugina. Poddaj się,
inaczej spotka cię to:
Znikąd
pojawił się obłok. Zaczęła się transmisja. Shun leżał na brudnej, ciemnej od
wilgoci podłodze. Otaczała go kałuża krwi. Potem dziewczyna zobaczyła Runo.
Biedna dziewczyna stała się sługą zła. Czarne, smutne oczy pozbawione
jakichkolwiek emocji, czy uczuć. Keith był seryjnym zabójcą ukrywającym
prawdziwy powód tych zbrodni. Zamierzał zabijać każdego, kto stanął mu na
drodze. Tym sposobem próbował uciszyć tęsknotę za magiczną istotą. Gus.
Pomagier Keitha. Bierze udział w zbrodniach.
Nagle chmura się rozwiała.
-Chcesz
żeby tak się stało? Nie? To dołącz do mnie!
-Nigdy
nie zawładniesz moimi uczuciami! To tylko głupi wymysł! Nie zrobisz tego!
-Głupiutka
dziewczynka. Oczywiście, że zrobię. Nie znasz Mnie? Jestem najgorszą postacią zła. Najsilniejszą.
-Nie,
nie, nie, nie, nie… Nie mogę tego wytrzymać- opadła na kolana i zakryła dłońmi
uszy. W głowie kołatały myśli.
„Runo.
Keith. Gus. I… Shun.”